Historia o tym, jak walczyłam z Urzędem Stanu Cywilnego, żeby zarejestrować mojego Aniołka…

Chciałabym się z Państwem podzielić naszą małą tragedią, być może komuś tych kilka słów pomoże…

W styczniu tego roku poroniłam ciążę bliźniaczą, zatrzymaną w 7 i 8 tygodniu.
Kiedy dowiedzieliśmy się, że serduszka dzieci nie biją wpadłam w rozpacz.
Lekarz zalecił, aby na poronienie czekać w domu, tak zrobiliśmy i dzięki temu miałam czas, żeby psychicznie przejść moją małą żałobę, żeby się pożegnać… ale też, żeby trafić na państwa stronę i dowiedzieć się tak wielu ważnych rzeczy. Niestety mój lekarz ginekolog nie wspominał nam zupełnie o niczym, ani słowa o badaniach, zaleceniach, prawach…dlatego w czasie oczekiwania na najgorsze, czytając o poronieniach, łyżeczkowaniu i prawach kobiet, czułam się jeszcze bardziej opuszczona i bezradna.historia walki z urzędem stanu cywilnego

Chciałam poznać przyczynę poronienia… 

Wiedziałam, że chcę znać płeć moich dzieci i nadać im imiona, ale też bardzo chciałam poznać przyczynę poronienia. Skontaktowaliśmy się z laboratorium genetycznym, tam dowiedziałam się, jak należy zabezpieczyć materiał do badań. Jednak to wszystko było dla mnie nadal niewyobrażalne, nie potrafiłam znaleźć w sobie siły, żeby myśleć o tym bez emocji.

Nie umiałam pogodzić się z rozstaniem z dziećmi

W domu czekaliśmy dwa tygodnie, jednak mój organizm nadal funkcjonował tak, jakby ciąża trwała. Dlatego zdecydowaliśmy się zgłosić do szpitala. Tutaj strach był jeszcze większy. Przede wszystkim dlatego, że spodziewałam się bardzo negatywnego nastawienia ze strony lekarzy, ale też dlatego, że nie umiałam pogodzić się z takim brutalnym rozstaniem z dziećmi…

W szpitalu sami powiedzieliśmy, że będziemy chcieli zrobić badania genetyczne…

Lekarze nie byli zaskoczeni. Podkreślali tylko, że badania nie są refundowane.
Na wyniki płci czekaliśmy niecałe dwa tygodnie, na pozostałe wyniki o dwa tygodnie dłużej. Niestety w laboratorium nie znaleziono materiału genetycznego obojga dzieci, dlatego nigdy nie poznam płci drugiego maleństwa. Myślę o tym często. Trapi mnie obawa, czy lekarz, który przeprowadzał zabieg wiedział, że była to ciąża bliźniacza…

Kiedy po dwóch tygodniach wróciliśmy do szpitala z wynikiem płci, aby odebrać kartę urodzenia dziecka, lekarz już mnie nie pamiętał, jednak kartę otrzymaliśmy bez problemów.

Problem zaczął się dopiero w USC…

Urzędniczki uparły się, że nie mogą zarejestrować dziecka, ponieważ mają na to tylko 3 dni od daty urodzenia. Tłumaczyliśmy, że czekaliśmy na badania, że to niewykonalne i że to nie możliwe, żeby termin 3 dni dotyczył daty urodzenia. Wszystko na darmo. Poprosiliśmy kierowniczkę USC. ale ona tylko podtrzymała decyzję odmowną. Ostatecznie odesłano nas znowu do szpitala, gdzie lekarz miał wystawić specjalne OŚWIADCZENIE, dlaczego karta urodzenia została wystawiona przez szpital tak późno. Bez przekonania o słuszności sprawy wróciliśmy ponownie na oddział.

Wiedzieliśmy, że nie pozwolimy ponownie odprawić się z kwitkiem…

Lekarz, tak jak przypuszczaliśmy, odmówił napisania jakiegokolwiek oświadczenia, zarzekał się, że to nie leży w jego obowiązkach. Jadąc na powrót do USC wiedzieliśmy, że choćby nie wiem co się działo, nie pozwolimy się ponownie odprawić z kwitkiem. Panie urzędniczki były skonsternowane, że szpital nie wydał oświadczenia, zaczęły się telefony do ordynatora, telefony wewnętrzne i wyjaśnianie co tu teraz zrobić. Czekaliśmy na korytarzu dobrą godzinę, aż ustalono, że mamy napisać oświadczenie samodzielnie, ale już nie na temat przyczyny opóźnienia wydania karty urodzenia przez szpital, lecz o tym, że w szpitalu odmówiono nam wydania oświadczenia o które prosił USC! Napisaliśmy o co proszono, choć cała sytuacja, zachowanie i sposób komunikacji w USC była dla nas żenująca i obraźliwa. Chcieliśmy tylko, albo aż, zarejestrować jednego aniołka…

Dzisiaj często myślę, jak wiele przez tych kilka tygodni razem przeszliśmy i jak wiele oboje straciliśmy. Paradoksalnie wiem, że wszystko to umocniło to nasz związek.

Dziękuję Waszej redakcji za pomoc w pierwszych dniach mojego smutku.
Nie rozumiem, dlaczego świat przyzwala na milczenie o tak ważnych sprawach.

[pisownia oryginalna]

Jeśli chcesz podzielić się swoją historią napisz do nas na adres info@poronilam.pl

Oceń

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *