Mój Okruszek – wzruszająca historia po stracie

Coś jest inaczej, ale to niemożliwe.

Czy wzmożony wysiłek fizyczny może być przyczyną poronienia

Pewnie to menopauza w końcu mam już 44 lata. Coś jednak podpowiada: „Może warto zrobić test” – co mi szkodzi. Szok! Dwie grube wyraźne kreski. Pierwsza reakcja: strach. W moim wieku 1000 rzeczy może pójść nie tak.

Druga reakcja: wielka radość! Znowu będę mamą! To cud!

Pierwsza wizyta u lekarza: euforia, pęcherzyk, zarodek i BIJĄCE SERDUSZKO.
Po powrocie całuję zdjęcia z USG. Dużo wypoczywam i cały czas się martwię żeby wszystko było dobrze. Mam delikatne przeczucie, że będzie Jasiek, a jak nie to Marysia. Pod koniec 8 tyg. coś jakby upławy, a może delikatne plamienie. Lekarz uspokaja: „Wszystko jest ok”. Nie daje mi to jednak spokoju.

Na drugi dzień jadę na USG

Serduszko nie bije. Skierowanie do szpitala, ale wracam do domu. Zaczynam mocniej plamić i pojawiają się skurcze. Rano szpital. Beta spada, a skurcze się nasilają i dochodzi do samoistnego poronienia bez farmakologi i zabiegu. Później żal, ból, że Bóg zesłał nam taki cud, a później Go odebrał. Personel miły, taktowny i cichy, ale to potęguje moje cierpienie, bo widzę ich współczucie.

Wracam do domu

Nie chcę zadręczać rodziny. Usuwam się w cień, nie pozwalam im się do siebie zbliżyć. Nie rozumieją mnie. Jak mogę tak cierpieć, skoro prędzej powinnam zostać babcią niż mamą. Mówią „może to i lepiej”, a ja tak bardzo tęsknię za Tobą Okruszku. Przytulam Twoje zdjęcia, kartę ciąży, przypominam sobie daty. Nie ma Cię dopiero tydzień, a mnie się wydaje całą wieczność.

Łzy lecą ciurkiem do zobaczenia Okruszku…

Autor: Magdalena

Oceń

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *