Dwa poronienia za mną co dalej – historia poronienia

W połowie lutego miałam dostać miesiączkę, a tu żadnych objawów żeby miała nadejść, za to wymioty, senność, nic innego nie przyszło mi przez myśl, jak tylko szybko lecieć do apteki po test i ujrzałam tam upragnione dwie kreski 🙂

historia poronienia

Radość nie trwała zbyt długo.

W 9 tyg, pamiętam jak dziś – sobota rano, biorę kąpiel, a tu różowy śluz, nic więcej. Zebrałam się i na IP, a tam najgorsza wiadomość serduszko nie bije. Lekarka pyta czy zostaje do poniedziałku i nic nie robimy, czy wraca pani w poniedziałek rano. To była najlepsza decyzja jaka mogłam podjąć, że wracam w poniedziałek. Fakt wróciłam do domu, beczałam jak bóbr i obwiniałam się, że to moja wina, że źle o siebie dbałam pracowałam cały czas. Minęła godzina, dwie, musiałam zacząć funkcjonować.

Otarłam łzy i wpadłam w rytm sprzątania, zrobiło mi się lepiej.

Wieczorem poszłam po wino wyluzowałam totalnie… W poniedziałek poszłam z zupełnie innym nastawieniem, na zupełnym luzie. Lekarka się dziwiła ,a zarazem powiedziała i mówiła, że jakby każda kobieta przechodziła poronienie jak ja, to zupełnie inaczej by później wyglądały starania, ale ja powtarzałam, że nie każdy jest taki sam i nie każdy ma tak niedokładnie poukładane w głowie jak ja. Wtedy w sumie nie robiłam żadnych badań, później tłumaczyłam sobie, że lepiej jak to się stało w tym 9 tyg, a nie później jak już bym czuła ruchy. Stwierdziłam, że nie ma nic złego, co by na dobre wyszło.

Tam u góry mamy zapisany scenariusz i oni wiedza ile my tutaj mamy wytrzymać…

Drugie poronienie dopiero co przechodzę. 14 września poszłam do gin, bo nie miałam miesiączki. Okazało się, że wychodzi 5 tydzień ale nic nie widać na usg. Zrobiłam betę w ten czwartek –  wynik 328. Poniedziałek powtórka, wynik 500 i już wiedziałam, że nie jest za dobrze. W środę tylko 648, no i dziś byłam znów na wizycie. Okazało się, że z miesiączki wychodzi 6 tydzień, a jest tylko pęcherzyk i nic więcej. Przy badaniu dostałam plamień i już wiedziałam, że nic z tego nie będzie;(

Nie jest łatwo ale…

dziewczyny uwierzcie mi, nie ma co się załamywać, zawsze ale to naprawdę zawsze po burzy wychodzi słońce i jesteśmy naprawdę stworzone do tego żeby duuuzo znieść. Wiem, że początki nie są łatwe i najchętniej byście siedziały i płakały ale nic to nie da. Trzeba wziąć życie jak byka za rogi i pokazać kto tu rządzi i się nie dawać, a im więcej nas takich będzie mocno stąpających po ziemi, to będzie każdej innej łatwiej się otworzyć i uwierzyć, że nie ona jedna przeszła przez ten dramat. Wtedy pokazujemy. że nie musimy się znać żeby być do siebie wsparciem. Każdej, która doczyta tutaj do końca życzę gromadki dzieciaczków.  Sobie tez tego życzę żebym nie miała lepiej niż wy i żebyście dały z siebie 1000000000% na uwierzenie w siebie, że damy radę bo kto jak nie my.


historia baner 2
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, wypełnij formularz.

 

 


Przeczytaj też inne historie TUTAJ >>> Wasze historie


zdjęcie: pixaby.com

Oceń

3 thoughts on “Dwa poronienia za mną co dalej – historia poronienia

  1. Potwierdzam, po 5ciu poronieniach w max 9 Tc. Obecnie 16tc jak ma razie wszystko w najlepszym porządku, ciąża książkowa. Nie wolno się załamywać i poddawać.

  2. Ja jestem po drugim… 9 tyg serce przestało bić. Mam nadzieję, że za jakiś czas się uda nie można się poddawać

  3. Pierwsza ciąża książkowa nic nie odczułam nawet, żadnych wymiotów, żadnego bólu. Córeczka urodziła się zdrowa. O drugie nawet się nie staraliśmy, ale wielką radość oczywiście, bo córeczka już miała 1,5 roku. Mówimy damy radę. No i w 12 tyg dowiaduje się że maleństwo nie rozwija się od 7tygNa płacz nie było czasu, od razu szpital..zabieg… dopiero w domu to do mnie dotarło. Swoje oczywiście trzeba było wypłakać. Nie wstydźmy się okazywać emocji. W końcu już były plany, że będziemy we czwórkę. 3 m-ce minęły zaczęliśmy się znowu starać. No i są za drugim razem dwie kreski. Niesamowita radość, że tak szybko się udało. Nawet nie pomyślałabym, że znów poronie. Chciałam wierzyć, że stało się to raz i nigdy się nie powtórzy. No niestety tym razem około 5tyg przestalo się rozwijać. Nic nawet nie czułam totalnie nic, że może się coś dziać. Miał być już 10tydznie wiem co myśleć. Płaczemy oboje z mężem. Niesamowita tragedia. Nie wiem co czuje… uważałam cholernie na siebie, co jjem co mogę czego nie i tak nie wyszło zastanawiam się czemu Bóg dał nam na chwilę tę radość a potem ją zabiera, jakbyśmy nie zasłużyli, jakby się pomylił i cofa wszystko- wszystko zabiera i zostawia ból i pustkę…zaczynam wątpić, że kiedyś się uda i córeczka będzie miała rodzeństwo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *