3 ciążę 1 dziecko

Zaszłam w ciążę. Nasze szczęście było przeogromne. Dziadkowie, rodzice, rodzina szczęśliwi a my w skowronkach. Pewnego dnia w 8 tygodniu zaczęłam krwawić. Pojechaliśmy do szpitala. Ciąża bliźniacza, ale nie ma serduszek. Badania. Zabieg łyżeczkowania. Płakałam długo.

3 ciążę 1 dziecko

Pielęgniarki, które ze mną były i lekarz okazali dużo wsparcia. Pogodziliśmy się z tym w jakimś stopniu. Ale dopiero wtedy w szpitalu dotarło do mnie ile kobiet roni swoje dzieci. Tak wcześniej to był temat tabu.

Po 4 miesiącach zaszłam w ciążę. Plamienia, wcześniej odchodziły wody. Cukrzyca ciążowa, ale udało się mamy synka. Zaszłam w 3 ciążę. Nieplanowana, ale byłam szczęśliwa. Wszystko było ok. Czułam się dobrze. Rozkwitałam. Miałam dni, gdy wątpiłam czy dam rade z 2 dzieci gdzie nasz prawie 2 latek potrzebował dużo uwagi.

Prawie 20 tydzień wstałam czułam się dobrze. W łazience działo się cos dziwnego załatwiałam się i czułam jakby mi coś wylatywało. Wytarłam się a tam krew, żywa krew. Panika, płacz szybko do szpitala. Badanie dziecka ok. Pani doktor mówiła że piękny chłopiec. Można by było z tego USG się uczyć o prawidłowej anatomii dziecka.

Potem badanie na fotelu i tu grom z nieba. Widać pęcherz płodowy. Nie dawali szans. Mówili żeby przygotować się na najgorsze. Ale jak. Mój płacz słyszał chyba każdy na oddziale. Zawieźli mnie do sali. Leżeć nogi wyżej. Zostawiłam dziecko w domu, żeby ratować drugie dziecko. Przestalam krwawić. Nie miałam skurczy. Leżałam i nadzieja, że będzie dobrze rosła z dnia na dzień.

Pielęgniarki pocieszały, że mamy wyleżały. Sprawdzałam ile tygodni musi mieć dziecko by miało szanse po porodzie. Szpitale najlepsze w Polsce. Już szukałam dla nas miejsca. Rozmowy przez kamerkę z synem bolały, ale wierzyłam że zdarzy się cud. W środę bolał mnie brzuch. Wierciło, kręciło. Burczało. Słabilo mnie. Zrobiłam kupę. Przestało. Poszłam spać.

Obudziłam się w nocy mokra. Przebrałam się na leżąco jak od kilku dni już. Myślałam, że się posikałam, bo robiłam siku na leżąco. To było zaprzeczenie sobie samej. Rano powiedziałam pielęgniarce o tym popatrzyła smutno. Wtedy google i czytanie o wodach płodowych. Wąchałam swoje majtki. Sprawdzałam kolor. Dziewczyna obok mnie leżała mówiłam jej, że przepraszam, że to robię ale ja panicznie bałam się tego.

Wszedł mój lekarz na obchód on już wiedział. Ja też już wiedziałam,  widziałam po jego oczach. Odeszły mi wody. Dotarło do mnie, że ten ból brzucha to wtedy umierał mój syn. Umarł, bo ja złapałam jakąś bakterie. Nic mnie wcześniej nie bolało, nie plamiłam. Nic.

Zabrali mnie na USG i synek nie żył. Wszystkie oczy spuszczone. Na drugi dzień zabierali mnie na salę porodów. Była inna niż z synkiem kiedy rodziłam. Mniejsza. Mąż był ze mną. Bolało, ale ten ból psychiczny był i jest gorszy. Mieliśmy godzinę na pożegnanie syna.

Tuliłam go. Całowałam był taki malutki ale nosek miał mój. Taki sam ma nasz syn, który jest z nami. Czas po i pogrzeb były okropne. Czy teraz po roku ból się zmniejszył. Nie. Stanowczo nie. Teraz panicznie boje się zajść w ciążę.

Autor: Justyna

Oceń

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *