Pierwsza wizyta była najszybciej jak się dało. Wszystko było w porządku, serduszko biło wolno, ale biło i to podobno było normalne szczególnie w 6 tyg. 3 tygodnie później miałam mieć kolejna wizytę, na która się wstawiłam. Lekarz ginekolog zrobił badania – cytologie oraz zlecił wszystkie lekarstwa i dał zalecenia, po czym przeszliśmy zrobić USG. Wpatrywał się w monitor , szukał i już wtedy było wiadome że coś jest nie tak ale nikt nie spodziewał się tego co miało nastąpić dalej.
Po zakończeniu USG powiedział że nie ma dobrych wieści, bo nie słychać, ani nie widać bicia serduszka, że maluszek rósł do 8 tyg. a potem się zatrzymał.
Skierowanie do szpitala by jeszcze raz to sprawdzili i tam się udałam. Przyjęli mnie na następny dzień na czczo i cała procedura się zaczęła. Wywiady, badania.
Na kolejnym USG potwierdziło się, że serduszko nie bije i zaczęło się wywoływanie poronienia, ponieważ moje ciało w żaden sposób nie reagowało na martwy zarodek.
Zaczęli od tabletki że względu na młody wiek, bo mam skończone 16 lat, tabletka nie zadziałała jak miała i nie oczyściła mnie w pełni i trzeba było podjąć się usunięcia mechanicznego, co lekarze uczynili.
Uśpili mnie a następnie podjęli się zabiegu. Na ten moment jest wszystko w porządku pod względem fizycznym oprócz dokuczającego bólu. A psychika? Psychika jest bardzo popsuta może i maluch nie był planowany ale była radość z niego i po prostu z dnia na dzień odszedł z tego świata.
Autor: Nicola