3 straty – Wasze historie

Mam 25 lat i za sobą już 3 straty. Historia zaczyna się w 2020 roku kiedy to zachodzę w pierwszą ciążę. Niestety radość nie trwała długo bo w 10 tyg. dostałam plamienia a w 13 dowiedziałam się na USG że serduszko maleństwa nie bije. Konieczny był zabieg łyżeczkowania.

kolejne poronienie

Druga ciąża przebiegała bez żadnych komplikacji. Że strachu przed stratą chodziłam do ginekologa prywatnie i na NFZ. W 20 tyg dowiedziałam się że to dziewczynka. Zaczęliśmy z mężem kupować łóżeczko i ubranka. W 23+ 3 tygodniu trafiłam do szpitala z delikatnym krwawieniem. Okazało się że mam skrócona szyjkę i pęcherz płodowy w pochwie, więc nie złożyli mi szwu okrężnego. Lekarz wcześniej nie sprawdzał mi szyjki macicy więc nawet nie wiedziałam że coś jest nie tak. Leżałam w szpitalu przez 3 dni z zakazem wstawania nawet do toalety. Niestety nic to nie dało i Milenka urodziła się w 24 tyg. Żyła tylko godzinę. Była taka malutka. Nigdy nie doszłam do siebie po tym wydarzeniu i nigdy nie dojdę.

Ostatnia strata to 6 tydz. Nawet nie wiedziałam że byłam w ciąży. Dowiedziałam się na sorze kiedy trafiłam tam z silnym bólem brzucha. Po miesiącu zaszłam znowu w ciążę. Była ona nie planowana. Długo nie wiedziałam że jestem w ciąży. Myślałam że okres mi się spóźnia po tym ostatnim poronieniu. Dowiedziałam się w 12 tyg. Teraz jestem w 16 tyg i dopiero wróciłam ze szpitala. Ciąża jest zagrożona z powodu przedwczesnych skurczy i twardnienia brzucha. Dostałam leki i mam leżeć.

Bardzo się boję.

Nie wiem czy dam radę przeżyć kolejną stratę.

Niespodziewany Anioł – Wasze historie

Ciąża pojawiła się nagle i razem z narzeczonym byliśmy zaskoczeni. Mimo dużego strachu przed nowym bardzo nas ucieszyła.
Pierwsze dni po pozytywnym wyniku były pełne emocji i ekscytacji.

poronienie

Nadszedł czas pierwszej wizyty u lekarza. Ciąża potwierdzona, pierwszy termin porodu policzony na dzień 14 lutego, jednak podczas badania nie słychać pracy serca. Lekarz uspokoił i zaprosił na wizytę po 2 tygodniach bo tak się zdarza i zapewne jeszcze jest za wcześnie, to jest kwestia kilku dni kiedy serduszko zacznie bić.

Wróciłam do lekarza po dwóch tygodnikach które przepełniły mnie jednocześnie wielkim lękiem ale i nadzieją ponieważ nic się przez te dwa tygodnie nie wydarzyło, żadnych skurczów, krwawień. Czułam tylko że moje wcześniejsze objawy ciąży jakby ustąpiły: mdłości poranne i senność.
Wizyta u lekarza pierwsze badanie potwierdziło obecność ciąży jednak dalsze USG ukazało że ciąża jest martwa, dziecko się nie rozwija. Był to wielki szok i resztę wizyty pamiętam jak przez mgłę. Dostałam zalecenie aby za dwa dni zgłosić się do szpitala.

Był to najtrudniejszy okres w moim życiu, nosiłam swoje martwe dziecko pod sercem.
Po zgłoszeniu się do szpitala, otrzymałam tabletkę i przez kilka godzin czekałam az moje dziecko ze mnie wyleci. Czas oczekiwania na to był straszny, chciałam mieć to za sobą, dopiero po 7 godzinach poczułam że się zaczęło. To było straszne przeżycie i zapewnienia położonych i lekarzy że to będzie mocniejszy okres nie miały nic wspólnego z rzeczywistością.

Do tego położona która na łóżku kazała się rozbierać i pokazywać jak krwawię komentując że to jeszcze nic i ” Muszę się porządnie rozkrwawić”. Po 9 h w szpitalu przyszedł lekarz z informacją że czeka mnie jeszcze zabieg. Odbyło się to bardzo szybko i żałowałam że się obudziłam bo wolałabym przespać całą noc a tu zaledwie po pół godziny ocknęm się w pokoju i już tego samego dnia opuszczałam szpital sama bez mojego dziecka..

Teraz po kilku miesiącach jestem w wielkim strachu co przed nami. Historia trwa…

Moje Dzieci – Wasze historie

Cześć. Jestem mamą dwójki Aniołków. Historia mogłoby się wydawać taka jak wiele ale dla mnie najważniejsza. W pierwszą ciążę zaszłam jeszcze przed ślubem.

poronienie

Nigdy nie zapomnę komentarzy, które mnie otaczały. Jak możesz być teraz w ciąży za chwilę bierzesz ślub. Nigdy czegoś takiego nie było u nas w rodzinie. I teraz najgorsze złajdaczyłaś się i takie popraki tylko mogły to zrobić. Ja jednak się tym nie przejmowałam. Kochałam i kocham faceta, z którym byłam w ciąży (mojego obecnego męża).

Jednak los postanowił ze mnie zadrwić. Krwotok, szpital i ciągły ból na pewno to znacie. To był 6. tydzień ktoś powie tylko 6. a dla mnie już. Nie umiałam i nie umiem się z tym pogodzić. W 2. ciążę zaszłam rok później. Kiedy na wizycie usłyszałam bicie serduszka byłam przeszczęśliwa ale i pelna obaw. Szczęście które raz zostało mi odebrane i dane ponownie już mnie chyba nie zawiedzie. Myliłam się.

Straciłam dziecko. To był 7. tydzień. Tyle bólu i cierpienia sprawiło, że nie umiem pójść do przodu. Dziś wiem, że bycie Aniołkową mama to naprawdę trudna rola. Są dni że nie mam sily podnieść się i wstać. Chciałabym, żeby moje dzieci były tutaj ze mną

Rozmawiajcie ze sobą

Moja partnerka zaszła w ciążę, kilka miesięcy po tym jak zostaliśmy parą. Poroniła w 7 tygodniu ciąży, w sposób bardzo bolesny, z traumatyczną wizytą w szpitalu, w ogromnym stresie.

Jako jej partner popełniłem wszystkie możliwe błędy po tym zdarzeniu: byłem nieobecny, nie wspierający, nie rozumiałem jej uczuć, nie potrafiłem o tym rozmawiać, chciałem jak najszybciej zapomnieć i wrócić do naszego „miesiąca miodowego”. Odchorowała to depresją, a nasz związek uczuciowy zapadł się i był już dysfunkcyjny do końca relacji.

Ona poczuła się odrzucana i bez wsparcia w tak kluczowym momencie, ja czułem się niekochany i odtrącony cały późniejszy okres.

Przeżyliśmy tak jeszcze 5,5 roku próbując żyć „normalnie”, budując dom, adoptując psa.

Odeszła, gdy zakończyliśmy budowę przyznając, że nie potrafi mnie kochać. Jest mi z tym bardzo trudno.

Moje poronienie

Kilka miesięcy temu dowiedziałam się że jestem w ciąży. Bardzo się ucieszyłam, bo staraliśmy się z partnerem o dziecko. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Miesiąc temu zaczęłam krwawić. Okazało się, że straciłam moje maleństwo. Minął już miesiąc, a ja dalej nie umiem się z tym pogodzić. Od nikogo nie dostałam wsparcia, ze wszystkim jestem sama. Jedyne co słyszę, to że jestem beznadziejna.
Czytaj dalej