Drogie Dziewczyny (a może Panowie też?) – jestem Monika i chciałabym opowiedzieć w dużym skrócie historię mojego poronienia. Po co? Trochę chcę to z siebie wyrzucić, trochę szukam wsparcia, trochę chcę podnieść Was na duchu… Pokazać, że jest nas dużo… Tych, które doświadczyły tej przejmującej ciszy pod sercem… 🙁
Lubię mówić o sobie, że mam trójkę dzieci
W końcu jestem mamą dwójki dzieci tutaj – na ziemi i jednego Aniołka w niebie. Moje najmłodsze dzieciątko miałoby teraz trochę mniej niż 4 latka. Ale nie dane było mi Go zobaczyć, dotknąć, przytulić… Mogę sobie tylko wyobrażać, że miałoby moje oczka i włoski po mężu… Czy byłoby podobne do swoich braciszków? Czy może zupełnie inne?
Pewnie też macie takie myśli, więc doskonale mnie rozumiecie…
Bardzo cieszyłam się na trzecią ciążę, chociaż trochę się baliśmy, czy damy radę. W końcu małe mieszkanie, dzieci coraz starsze, coraz większe wydatki… Ale teraz żałuję, że w ogóle tak pomyślałam! Dalibyśmy radę i bylibyśmy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie!
Niestety się nie udało 🙁
Na wizycie w 8 tc lekarz zrobił USG, lakonicznie stwierdził, że „serce nie bije” i kazał jechać do szpitala. Wiem, że to jego praca, że to kolejny taki przypadek, ale chciałam po prostu zwykłego ludzkiego wsparcia i miłego słowa 🙁
W szpitalu dostałam tabletki, żeby „oczyścić macicę” (jak to w ogóle brzmi! Oczyścić – jakby moje maleństwo było tylko zlepkiem komórek, które trzeba usunąć :(), bo nie poroniłam samoistnie.
31 maja 2013 – to właśnie ten smutny dzień
Nikomu nie życzę takiej sytuacji, nawet największemu wrogowi. To było właśnie 31 maja 2013 roku – jak dziś pamiętam ten deszczowy piątek i ogromną burzę, która trwała prawie całą noc…
Dokładnie tak, jakby chciała wtórować mi w bólu i smutku… I ta najgorsza na świecie myśl: „jak powiedzieć o tym dzieciom?! Czy one zrozumieją? To przecież maluchy, będą wypytywać…” Od początku wiedziały, że będą mieć braciszka albo siostrzyczkę i od razu bardzo się ucieszyły… 🙁
Ale moje dzieciaczki były takie dzielne!!!
Zostałam wycałowana i wyprzytulana za wszystkie czasy… Starały się przelać na mnie wszystkie swoje dziecięce uczucia, wsparcie i miłość, które tylko w sobie miały!
Szczerość i naturalność i zachowania po prostu dodały mi takich skrzydeł, takiej siły… Wiedziałam, że mimo wszystko mam dla kogo żyć.
Wy może nie macie dzieci, ale mam nadzieję, że pomogą/pomogli Wam inni bliscy. Albo inni rodzice w grupach wsparcia? Nie zamykajcie się na wsparcie i nie wstydźcie swoich łez!
Chociaż na początku chciałam położyć się pod kocem w pokoju i już nigdy nie wychodzić, to byłaby bardzo zła decyzja!
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią napisz do nas na adres info@poronilam.pl