Po wielu latach starań o dziecko, po stoczonej walce psychicznej i walki samej z sobą udało się. Był wrzesień 2011 roku kiedy ujrzałam 2 kreseczki. Moje upragnione szczęście. Wszystko było dobrze, wręcz książkowo. Samopoczucie genialne, zero odruchów wymiotnych,nic….do 8 tygodnia, kiedy zaczęło się plamienie. Delikatne.

Szpital, badanie i wyrok: serduszko nie bije jak to nie bije?!!Jak to możliwe???Przecież Bóg dał mi dziecko i tak po prostu je zabrał?!Myśli tysiące, o wszystkim i o niczym…Pobyt w szpitalu dobę był dla mnie jak wieczność.Po lekach sama się oczyściłam.Mijał dzień za dniem, noc za nocą i każda z nich nie przespana .Nikt ze mną nie rozmawiał na ten temat, nikt nie pytał. Po kilku dniach przepłakanych doszły mnie takie myśli, że dobrze że to mi się przytrafiło a nie mojej siostrze. Że widocznie jestem na tyle silna, że ja to mogę przejść. Sama….
Po trzech miesiącach znów ujrzałam dwie kreseczki. Szczęście mieszało się ze strachem, śmiech ze łzami. Obawa o każdy dzień, o każdy symptom, o każdy ruch. Od badania do badania. Wszystko szło dobrze aż do 40 tygodnia, kiedy urodziłam śliczną, żyjąca, zdrową dziewczynkę I zdrowa jest do dzisiaj, mądra,zdolna…ma 8lat .
Później już się tak nie staraliśmy. W zasadzie nie myśleliśmy o drugim dziecku. W 2016roku znów ujrzałam dwie kreski. Był śmiech przez łzy kiedy wróciły wspomnienia z 2011roku.Od samego początku czułam że coś jest nie tak, coś mi podpowiadało że się nie uda. W 12tyg poszłam na badania do lekarza. Wszystko ok.
Dwa dni później izba przyjęć i kolejny wyrok SERDUSZKO NIE BIJE. Tym razem jakoś inaczej to przyjęłam. Bardziej spokojnie.. Miałam robione jeszcze 3badania, które potwierdzały że moje dziecko odeszło. Tym razem musiał być zabieg .Wybudziłam się z narkozy i chciałam pójść do łazienki. Na korytarzu zauważyłam mały słoiczek a w nim moje maleństwo. Takie malutkie coś .A być może był to efekt zaaplikowanych mi leków ?Nie wiem…. Poszło szybko, jeszcze tego samego dnia wróciłam do pogodziłam się z tym, że mam jedno dziecko. Jedną śliczną córkę. Najgorsze są jednak pytania „kiedy kolejne dziecko” lub „jeszcze jedno by mogło być” Zawsze odpowiadamy że jak się zdarzy pokocham jak swoje….bo cóż mogę powiedzieć???
Autor: Moniq



Do tej pory nie istniały żadne uregulowania prawne dotyczące traktowania kobiet po poronieniach oraz kobiet, które urodziły martwe lub chore dzieci. Pacjentki były w takich sytuacjach zdane wyłącznie na siebie. Wiele z nich przebywając na oddziałach ginekologiczno-położniczych spotykało się z brakiem zrozumienia i nieludzkim traktowaniem. Luki w prawie często prowadziły do nadużyć, a same kobiety nie miały możliwości dochodzenia swoich racji. Resort zdrowia chce to zmienić. W jaki sposób?
Śmierć dziecka jest jedną z najgorszych rzeczy, której mogą doświadczyć rodzice. W takim momencie zarówno matce, jak i ojcu odbierany jest najcenniejszy w życiu skarb. I nie ma w tym przypadku większego znaczenia czy dziecko umarło w wieku 5 czy 10 lat, bezpośrednio po porodzie czy jeszcze w łonie matki. Rozpacz i ból po jego stracie potrafi być tak samo silna i paraliżująca. Ważne jest, aby w takich chwilach okazać cierpiącym odpowiednie wsparcie. W sposób szczególny musi o tym pamiętać personel medyczny, to przecież on jako pierwszy ma 