Poronienie chybione – historia

To był piękny, słoneczny dzień 19.07.2023r. Długo czekaliśmy na tą wizytę, aby Mąż mógł usłyszeć bijące serduszko naszego Maleństwa. Wstaliśmy tuż przed świtem, zjedliśmy pyszne śniadanie po którym pojechaliśmy na wizytę. Wszystko było pięknie, tak jak sobie wymarzyliśmy. To miał być nasz dzień – pełen zakupów do nowego domku, w którym mieliśmy być już w trójkę.

Czytaj dalej

Wyczekiwane dziecko po poronieniu i długiej walce

2020 rok poronienie wiek 31 lat. Pustka… Ból… Strach… Depresja…. Wtedy myślałam jestem młoda dam radę. Trafiłam na świetnego lekarza który wytłumaczył że jest naturalną selekcja i widocznie z dzieckiem było coś nie tak. Jakbym urodziła chore to bym sobie nie darowała.

Czytaj dalej

Pustka, której nie da się opisać słowami

Jestem mamą dwóch Aniołków-syna i córki. Pierwszą ciążę straciłam dokładnie w dzień Matki, drugą pół roku później….

O upragniony cud walczyłam ponad 3 lata.

Rodzina wie o poronieniach, jednak nie uznaje mnie za mamę, bo „dzieci nie żyją, a rodzicem jest ten kto ma żywe dzieci”.

Ogromny ból straty i żałoby połączony jest z bólem, że dla wielu nie jestem „prawdziwą” mamą….

historia o poronieniu mama aniołków

Nic nie odda obwiniania się, myśli „jak dziś wyglądałoby moje dziecko?”.

Płacz, żałoba połączone są z chęcią posiadania dziecka i jednoczesnym strachem, że kolejna ciąża także skończy się stratą….

Borykam się z tym wszystkim sama.

Tego wydarcia serca, pustki, wyrwanej już na zawsze części mnie nie da się opisać  żadnymi słowami.

Mimo, że nasze dzieci nad nami czuwają i są bezpieczne w niebie nic i nikt nie jest w stanie ukoić rozpaczy po ich odejściu.

Autorka: Mama A i W

Jeżeli Ty też chcesz podzielić się swoją historią, możesz zrobić to tutaj: https://www.poronilam.pl/kontakt/podziel-sie-swoja-historia/

Szczęśliwe zakończenie

Przyszła pora podzielić się swoją historią…

szczęśliwe zakończenie po poronieniu

Czytaj dalej

Zbyt krótka historia – poronienie po wielu staraniach

Mam 32 lata i jestem jedną ze zwykłych twarzy w tłumie, nie zatrzymasz na mnie wzroku, niczym nie wyróżniam się na tle tysiąca osób. Stoję sama, a deszcz cicho spływa po moich policzkach. Z moim partnerem poznaliśmy się 7 lat temu, od razu chcieliśmy mieć dziecko. Nie wychodziło…

poronienie po wielu staraniach - historia

Pochodzę z niewielkiego miasta na południu Polski, po roku intensywnych starań poszliśmy do lokalnego ginekologa. Diagnoza: „Proszę zrzucić kilka kg i się nie poddawać”. Podziękowaliśmy. Od dziecka choruje na Hashimoto-endokrynolog, zbijamy TSH poniżej 1. Nadal zero rezultatów. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wiecznie nas odsyłano gdzieś. „Proszę zrobić badanie i przyjść za miesiąc”. Jedni lekarze widzieli policystyczne jajniki, inni – mocno się tej diagnozie sprzeciwiali.

Trafiliśmy do kliniki niepłodności. Wszystkie badania na miejscu, omówienie naszego przypadku i plan leczenia w 4 h!!! Byliśmy przeszczęśliwi. Moja przypadłość-brak jajeczkowania. Leki, zastrzyki, załatwianie wolnego w pracy, wizyty w klinice, kilka tysięcy złotych zainwestowane w nasze marzenie.

Pierwszy cykl nie przyniósł spodziewanego efektu, kolejna jedna kreska na teście ciążowym. Łzy, bezsilność. Telefon do kliniki – moja p. doktor ma wolne, ktoś ma ją zastąpić. Wizyta, powrót do domu, kolejna za kilka dni. Nie zostały przepisane mi leki, stracony cykl? Nie. moja p. doktor się nie poddaje – cykl przyspieszony, hiperstymulacja – efekt dwie komórki jajowe i podwójna szansa na szczęście.

2 tygodnie później dwie kreski, świat wirował wokół mnie. Czułam się świetnie, pierwsze zakupy ciuszków z ukochanym. „I love daddy” – napis na bluzeczce wywołuje u mnie łzy. Przez pierwsze 4 tygodnie robiłam betę, pięknie rosła. W 6 tygodniu wizyta – zobaczymy serduszko. Kilka badań dzień przed i jedziemy zobaczyć naszą kruszynkę po raz pierwszy.

Dzień przed wizytą przyszedł wynik bety: 800. Poczułam ukłucie. Na wizytę jechałam już z tą świadomością, że moje dziecko nie żyje. Nie jestem lekarzem, ale…. Przeczucie?? Coś strasznego. Nigdy w życiu nie czułam czegoś takiego. Płakałam.

Pani doktor powiedziała, że dziecko się zatrzymało, na USG było widać kropeczkę, ale niestety. Dla potwierdzenia jeszcze jedna beta, spadła o 200… To jest takie uczucie, jakby ktoś zamknął Cię w ciemnej piwnicy, a ty nie widzisz niczego poza ciemnością. Niech pani odstawi Duphaston i czeka na krwawienie. Mija tydzień. Ktoś mnie pilnuje, żebym się myła, a ktoś inny, żebym jadła, ktoś przychodzi i wychodzi. Chcę moje dziecko! Dlaczego ja? Dlaczego moje dziecko? Nikt nie odpowiada.

Nadesłała: Patrycja