20 tydzień – wzruszająca historia o stracie

Ciężko jest mówić, zdecydowanie łatwiej napisać.

22 grudnia miałam umówiona wizytę u lekarza. Już wcześniej czułam, że będzie coś nie tak, ale nie myślałam że to będzie aż tak bolesne. Podczas USG lekarz powiedział najgorszą rzecz jaka mogła usłyszeć przyszła mama.

historia o poronieniu

Serduszko naszego Aniołka przestało bić. Byłam w takim szoku, że nie czułam jak łzy same napływały do oczu. Nie pamiętam jak wsiadłam do samochodu i dojechałam sama do domu. Nie potrafiłam złapać oddechu. Mąż spał po nocce. Obudził się przez mój głośny płacz. Był w takim samym szoku i smutku jak ja. Nie mogliśmy się ruszyć przez godzinę.

Gdy dojechaliśmy do szpitala jeszcze z pełną nadzieją że lekarz się pomylił, po badaniach naszą nadzieją została rozwijana.
Pracownicy szpitala zapewnili mi odpowiednią opiekę psychologa. Sprawili bym tylko nie trafiła do pokoju, gdzie leżą przyszłe mamy, bym nie czuła jeszcze większego bólu. Dziękuję im za to.

Mąż od rana do praktycznie wieczora nie potrafił wyjechać z pod szpitala. Czuł się też okropnie bo nie mógł wejść do mnie by trzymać mnie za rękę gdy będę rodzić naszego Aniołka.
Po wszystkim, wieczorem przynieśli mi mojego Leosia. Ubranego w maluteńką białą czapeczkę z niebieskimi wszywanymi kwiatkami i białym malutkim łóżku. Mimo, że był taki malutki to już był bardzo podobny do starszego brata.

Kolejny problem się robił jak mieliśmy poinformować starszego syna o tym, że nie zobaczy swoje młodszego brat.
23 grudnia wróciłam do domu. Pustka, tęsknota i ból wypełniały moje serce. Ale nie mogłam pokazać synowi, że stała się tragedia. Podeszłam do niego, mocno przytuliłam i zaczęłam mówić: „Franiu widziałam się wczoraj z Leosiem. Powiedział, że bardzo mocno Cię kocha. Że musiał się zamienić w Aniołka. Bo w niebie inne dzieci się boją zostać same i On musi je chronić żeby się już nie bały, musiał zostać ich bohaterem „.

Nasz pięciolatek tylko powiedział, że będzie miał go w serduszku. Do teraz się czasami pyta czy na pewno nie możemy się z nim zobaczyć. Tłumiąc łzy mówimy, że cały czas jest przy nas tylko go nie widzimy.
24 grudnia był bardzo ciężki jak i dla mnie tak i dla męża dzień. Pogrzeb naszego Aniołka. Nie chcieliśmy z mężem widzieć nikogo na pogrzebie, za bardzo by to bolało.

Poprosiliśmy rodzinę by przyjechali po wszystkim. To był krótki, ale bardzo bolesny pogrzeb. Nie mogliśmy przestać płakać. Po wszystkim podszedł do nas ksiądz i zaczął mówić: ” Drugi raz chowałem dziecko we wigilię. Za każdym razem gdy widzę tamtych rodziców mówią, że czują obecność swojej Lilii, że ich nigdy nie opuściła”.

Wchodząc z cmentarza poczułam delikatną ulgę, bo wiedziałam że nie będzie sam. Leoś został pochowany z moimi dziadkami. Moja babcia była bardzo dobrym człowiekiem, więc przestałam się bać że będzie sam. Jest teraz z nią bezpieczny.
Codziennie chodzimy z mężem na cmentarz by chociaż chwilę z nim pobyć, porozmawiać i zapalić światełko. Powoli radzimy sobie ze stratą. Każdy dzień jest łatwiejszy, ale nie lepszy, bo boli cały czas tak samo.

Nasz Aniołek ma na imię Leon. Jego serduszko chodź wielkie i pełne miłości przestało bić dla tego świata.
Teraz jest w niebie przytulony do swojej prababci. Gotowy by pomóc Bogu naprawiać zło tego okropnego świata. Jesteśmy z Ciebie dumni i kochamy Cię Leo mama tata i starszy brat.

Autor: Moniq

Oceń

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *