Alicja w Krainie Czarów – historia poronienia

Witam Was serdecznie, równo rok temu dowiedziałam się, że jestem w 3. ciąży. Mam już 2 wspaniałych chłopców, gdzie ciąże przebywały idealnie. 3. ciąża nas troszkę zaskoczyła, mimo że z czasem ją planowaliśmy.

alicja w krainie czarów

I w tym przypadku ciąża była prawidłowa. Była radość i szczęście… do pewnego momentu…

To był 25/26 tydzień ciąży. Święta Wielkanocne – wtedy zaniepokoiło mnie, że maleńka się nie rusza… Kiedy pojechaliśmy do szpitala, usłyszeliśmy najgorsze… Płód obumarł… szok… myśli: jak to, co się stało, wszystko było dobrze. Niestety… nasza córka była już wśród Aniołków i nic już nie możemy zrobić.

Czekało mnie najgorsze… Poród martwego dziecka… bardzo się bałam. I stało się, poród był szybki, płakałam, nie mogłam spojrzeć na swoją maleńką, nie byłam w stanie. Wtedy nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, nie dochodziło nic do mnie, zawsze byłam pozytywnie nastawiona do wszystkiego… teraz szok. Kiedy zostałam sama w szpitalu, to była 2 doba po porodzie, w nocy, podczas snu usłyszałam delikatny głos… jak ktoś na korytarzu mówi „MAMA”, to był głos dziewczynki, obudziłam się z silnym biciem serca… Pomyślałam, że mój Aniołek przyszedł do mnie się pożegnać. To było piękne, a zarazem smutne. Przyszedł czas również wyboru imienia… daliśmy jej ALICJA.

Teraz to nasza Alicja w krainie czarów

Mój mąż sprostał wszelkim zadaniom pochówku, na który też nie byłam w stanie się udać. Dzień po pochówku zapragnęłam udać się na cmentarz, gdzie wylałam morze łez. Nie obwiniałam się, gdyż wszystko robiłam jak należy. Szkoda mi było również dzieci, którym trzeba było wyjaśnić, co się stało.

Minęło 7 miesięcy, od tego czasu chodzę skołowana, popadłam w pewien niepokój, lęk. Powrót do pracy niestety nie pomógł, wręcz spowodował większe niepokoje, brak koncentracji i dodatkowy stres. Jednym praca pomaga, mi niestety nie, ale odkryłam to dopiero niedawno. Nie wiem, dlaczego tak długo, ale może myślałam, że tak będzie lepiej.

Od miesiąca chodzę na terapię systematycznie i pomału widzę różnicę

Miesiąc po stracie córki też próbowałam sobie w jakiś sposób pomóc, udając się do psychologa, wyjeżdżając na wczasy, ale gdzieś w głębi stwierdziłam, że się z tym sama uporam. Myliłam się… jednak samej jest ciężko.

Obecna moja Pani psycholog twierdzi, że mam na siłę się „nie ogarniać”, że czas leczy rany i wszystko w głowie podczas terapii się poukłada i przejdzie do tzw. Archiwum Akt Dawnych. Więc Kochane Mamy – nie bójcie się korzystać z pomocy specjalistów, to nie wstyd. Trzeba tylko znaleźć bratnią duszę, którą ja już znalazłam i pracujemy nad tym.

Z mężem planujemy ciążę, ale potrzebujemy jeszcze czasu.

Życzę sobie, jak również wszystkim Mamom Aniołków, szczęścia i wytrwałości w bólu. Nie jest łatwo, ale będzie dobrze – Damy radę!


Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, napisz do nas na adres info@poronilam.pl

Oceń

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *