Słoneczko nasze zgasło – moja historia

Wielka radość 28.12. Jestem w ciąży, udało się za 3 cyklem. Chcieliśmy z mężem rodzeństwo dla synusia. Różnica w sam raz ponad 2 latka.

moja historia

Pierwsze wizyta 9.01 wszystko ok. Założona karta ciąży, od razu na L4 – złe samopoczucie. Kolejna wizyta za 3 tygodnie..
9+1 Już przy mierzeniu ciśnienia czuję niepokój.
Wizyta u doktora: normalna rozmowa, analiza wyników, ustalenie badań prenatalnych i wiele innych pytań. Na koniec badanie, lekarz bada, szuka, coś nie tak.

Mówi, że nie widzi czynności serca, ale mam iść do toalety opróżnić pęcherz.
Wracam, znowu badanie. Potwierdzona diagnoza, skierowanie do szpitala
Zatrzymanie rozwoju 8+4.

Dzwonię do męża. Potem mamy z wielkim płaczem.
Kolejnego dnia szpital. Jak wszystko będzie dobrze wyjdę kolejnego dnia – tak się nie dzieje.
Dwa dni podawania leku na poronienie, trzeciego dnia już decyzja – zabieg.

Zabieg był trudny trwał około 20 minut. Zapobiegawczo antybiotyk, obserwacja i kolejnego dnia do domu. W szpitalu czułam się nie wzruszona, nie zdawałam sobie sprawy co mnie spotkało – nie byłam jedyną pacjentką z poronieniem i chyba to powodowało taka znieczulicę.

Powrót do domu, do mojego synusia, bo to wtedy miałam tylko w głowie, że tyle czasu beze mnie. Ale wtedy do mnie dotarło co się stało, moje słoneczko odeszło, nasze słoneczko.

Najgorszy jest teraz powrót do pracy do rzeczywistości, patrzenie innych ludzi z litością dobija mnie jeszcze bardziej.

Autor: Justyna

 

Oceń

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *