Liczy się tylko czy bije serce…

Moja kochana córeczka… tak za nią tęsknię.

To była moja pierwsza ciąża, przemyślana, zaplanowana. Wcześniej zrobiłam potrzebne badania, brałam dużo witamin, zdrowo odżywiałam się; uprawiałam delikatnie sport. Wszystko po to, aby pewnego dnia postarać się i być przygotowana na nowe życie w sobie.

Udało mi się zajść w ciążę w sierpniu 2023. Mąż zachwycony od samego początku, całował mnie i głaskał każdego dnia po brzuchu wyczekując aż kogoś będzie widać. Ja przerażona tym nieznanym życiem, ale z każdą wizytą cieszyłam się coraz bardziej.

Wszystkie wyniki super, badania książkowe, moje samopoczucie rewelacyjne. Zero dolegliwości, czy zmęczenia. Pełna życia i energii pracowałam, ale oszczędzałam się. Rodzinie powiedzieliśmy dopiero po badaniach prenatalnych, ponieważ nie jestem z tych osób co chwalą się od zrobienia testu. Po cichu głaskałam moje szczęście w domu. Termin był na maj.

W 23 tc w styczniu na wizycie kontrolnej jak zwykle idealnie. Pani mówiła, że dziewczynka ma śliczne uszy po tacie, i wszystko jest prawidłowo. „Nie znam pary, która tak dba o siebie i jest tak szczęśliwa…”, więc nie mogło być inaczej. Po paru dniach zaczęłam się denerwować, że ruchy nie są tak wyraźne jak tego oczekiwałam. Podobno jak łożysko jest z przodu, to jest to normalna rzecz. Moje dwie koleżanki również były w ciąży i rozmawiałyśmy o tym.

Liczy-sie-tylko-czy-bije-serce

Na szczęście miałam drugie badanie prenatalne, więc czekałam, aby inny lekarz powiedział mi że panikuje. No i poszłam i usłyszałam tylko, że serduszko mojej córki nie bije. Tak po prostu, bez powodu… Widok mojego męża, który zakrywa ręce w płaczu… Później już nic nie słyszę, mam czarno przed oczami i chce się obudzić z tego koszmaru. Dostaje skierowanie do szpitala i jak robot idę do domu spakować się.

Wybuchy płaczu, rejestracja w szpitalu i nadzieja ze ktoś źle sprawdził. Ciągle głaszczę moją córkę wierząc, że żyje. Ja też już nie chcę żyć, ale obiecałam mężowi, że będę walczyć, że go nie zostawię. 2 dni wywoływania porodu naturalnego w szpitalu. Personel i panie, na które trafiłam to były anioły. Pocieszały mnie, że czekają aż wrócę w przyszłym roku i będę szczęśliwa…

Nigdy nie zapomnę mojej bibi (bo tak mówiliśmy na brzuch), moje 520 g miłości.

Jeżeli Ty też chcesz podzielić się swoją historią, możesz zrobić to tutaj: https://www.poronilam.pl/kontakt/podziel-sie-swoja-historia/

Oceń

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *