Historia o tym, jak poroniłam…

Niecałe trzy miesiące po ślubie dowiedzieliśmy się o ciąży. Początkowo nic tego nie zwiastowało, był ból przypominający ten miesiączkowy, obrzmiałe piersi, jednak okres nie przyszedł. Akurat byliśmy na wakacjach, więc test zrobiłam jakiś tydzień po dacie planowanej miesiączki. Pozytywny.

historia o tym, jak poroniłam

Wielka radość, ale pojawiła się też niepewność…

…i pytania, czy podołamy. Szybko poinformowaliśmy najbliższą rodzinę, oni także się ucieszyli. W końcu był to pierwszy wnuk/wnuczka w rodzinie. Kupiłam książki o ciąży, przeczytałam nawet rozdział o poronieniu (choć nie pomyślałam, że mi się to przyda).

Już ok. 7 tygodnia pojawiło się plamienie i wielka obawa, czy wszystko w porządku. Wizyta u ginekologa nas uspokoiła, słyszeliśmy bijące serduszko. Był niewielki krwiak i duża szansa, że się wchłonie. Zalecona luteina. Kolejna wizyta ok. 3 tygodnie później.

Krwiaka nie ma, widać dzidzię i bijące serduszko

Trochę za wysokie TSH, kontrola endokrynologa. Kolejna wizyta, rano w ten dzień niewielkie plamienie, to był już 14 tydzień. Wizyta wieczorem, po długim siedzeniu w poczekalni. Badanie, cisza, sprawdzanie wieku ciążowego w karcie, cisza i słowa: Serduszko nie bije. Ciąża obumarła. Przykro mi.

Łzy w oczach moich, ale także męża…

To pamiętam. I noc po wizycie u lekarza, którą przepłakałam w całości (spałam może pół godziny). Ciąża prawdopodobnie zatrzymała się 2,3 tygodnie wcześniej. Tyle chodziłam z martwym dzieckiem. Teraz ciągle wspominam różne wydarzenia, wyjścia sprzed tej wizyty i myślę, czy dzidzia jeszcze wtedy żyła czy nie. Skończyło się na łyżeczkowaniu, półtora dnia w szpitalu.

Po tym szybko wróciłam do codzienności, normalnego życia. Oczywiście mając chwile słabości, płaczu. I one nadal się zdarzają, choć minęło już kilka miesięcy.

Mam pudełko ze zdjęciami dziecka

I pierwszym ubrankiem, które kupiłam rano, w dzień, w którym potem dowiedziałam się, że serduszko nie bije, testem ciążowym… I cały czas myślę o moim maleństwie. Powoli rozważam kolejną ciążę i marzę o dzidziusiu. Chociaż bardzo się boję. Nie wiem czy pogodziłam się z przeszłością, bolą mnie informację o ciążach wokół mnie, ale jakoś żyję dalej.


historia baner 2

 

Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, napisz do nas na adres info@poronilam.pl

 


Przeczytaj też inne historie TUTAJ >>> Wasze historie

Oceń

1 thoughts on “Historia o tym, jak poroniłam…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *