Upragnione szczęście

W 2018 roku zostałam mama zdrowego chłopczyka. Ciąża przebiegała wzorowo. Po 2 latach postanowiliśmy z mężem starać się o kolejne dzieciątko. W lutym 2020 zobaczyłam 2 kreski na teście.

Upragnione szczęście

Niestety nie cieszyłam się z tej ciąży za długo. 14 lutego zaczęłam krwawic, 17 lutego było już po wszystkim. Poroniłam w 6 tc.

Długo nie mogłam się z tym pogodzić. Po dłuższej przerwie zaczęliśmy starać się na nowo. Dokładnie po roku czasu od tamtej sytuacji na teście znów zobaczyłam 2 upragnione kreski (22 luty). Niestety wczoraj zaczął się ten sam dramat. Poroniłam znów w 6 tc. Straciłam wiarę, że będę miała jeszcze dziecko. Ból psychiczny jest tak silny,  że nie podołam temu dalej….

Autor: Kamila

Nie wiem od czego zacząć – moja historia

Nie wiem od czego zacząć, to było moje wyczekiwane dziecko – 11 lat starań. Gdy zaszłam w ciążę nie dowierzałam, bo akurat kilka dni wcześniej lekarz powiedział, że zapisuje mnie do kliniki niepłodności – to było w Anglii. Nagle dostałam takie dziwne objawy, długo odwlekałam zrobienie testu, bo przecież na pewno negatywny, ale jak zobaczyłam 2 kreski, nie mogłam uwierzyć. Bałam się strasznie, że to jakaś pomyłka, ale czułam się rewelacyjnie. Nic mi nie dolegało, wszystkie badania dobre, wizyta u położnej.

Nie wiem od czego zacząć - moja historia

Nie sądziłam, że może się coś stać. Po świętach grudniowych zaczęłam plamić, szybko pojechaliśmy do szpital. A tam nic – zwykła olewka ani USG ani żadnej konsultacji z  lekarzem, tylko zmierzenie ciśnienia, test ciążowy. I do domu. I tak przez cały tydzień kazali chodzić do pracy, bo przecież nic mi nie jest.

Zapisali mnie na USG – 2 stycznia na 10 rano, ale już nie doczekałam, bo od samego rana dostałam krwotok i bóle. Pojechałam do szpitala, a tam w poczekalni – czekałam godzinę. Później wzięli mnie do gabinetu, dali paracetamol i kazali dać próbkę,  by mogli sprawdzić czy jestem w ciąży. Po kolejnej godzinie zabrali mnie do innej rejestracji w innym końcu szpitala, gdzie zostawili mnie z ciężarnymi, które czekały na USG.

Ja z bólu siedziałam w łazience na podłodze, aż po kolejnej godzinie, jakaś pielęgniarka zauważyła i wezwała inną. Zabrali mnie do gabinetu, kazali się położyć i dali – nie wiem jak to się nazywa? przeciwbólowe, ale do wdychania.

Po jakimś czasie przyszedł lekarz, obejrzał mnie i poszedł do mojego męża i szwagierki. I coś im powiedział. O tym, że to już koniec dowiedziałam się od męża. Nie chciałam w to wierzyć – to była najgorsza chwila w moim życiu, cały świat mi się zawalił.

Po chwili przyszła pielęgniarka, wyjęła maleństwo i wtedy już wiedziałam, że go nie ma. Przestało boleć fizycznie, ale psychicznie boli do dziś. Po 2 godzinach zrobiły mi USG, czułam się jakby je to bawiło, miałam ochotę stamtąd uciec.

Po tygodniu poszłam do lekarza na wizytę, bardziej chyba po zwolnienie lekarskie. I tam bezczelnie powiedział, że powinnam się cieszyć,  że byłam w ciąży,  bo to znaczy że mogę mieć dzieci. Hm.. chyba jednak nie, bo do tej pory nie mogę zajść w ciąże, a z kliniki bezpłodności jak zaszłam w ciąże, od razu mnie wypisali. To nie prawda, że tylko w Polsce jest tak okropnie. Ja byłam w Anglii i przez to, że byłam nie w pełni 3 miesiącu ciąży, nie robili nic, bo tam się walczy o dziecko po 3 miesiącu dopiero, a mojemu brakowało kilka dni.

Strata dziecka – jak przeżywa ją kobieta a jak mężczyzna?

Poronienie jest stratą, która może być przeżywana na różne sposoby przez obojga partnerów. Proces przechodzenia żałoby po ważnej utracie jest sprawą indywidualną każdego człowieka i zależy od wielu czynników: między innymi od zasobów danej osoby, od jej doświadczenia w przeżywaniu żałoby w poprzednich stratach, wyznawanego światopoglądu, sieci wsparcia społecznego, fizjologicznych następstw, jakie miały miejsce w czasie ciąży, rodzaju wcześniejszych doświadczeń, związanych z trudnymi sytuacjami w życiu itp.

Strata dziecka – jak przeżywa ją kobieta a jak mężczyzna

Z drugiej strony, w obliczu poronienia może pojawić się przekonanie, utrudniające komunikację między partnerami: ,,Oboje straciliśmy dziecko, więc powinniśmy przeżywać to tak samo”. Jakie ryzyko niesie za sobą takie przekonanie i co może pomóc nam w emocjonalnym powrocie do siebie po stracie dziecka? Przyjrzymy się temu wspólnie.

  1. Strata dziecka a zrozumienie wobec partnera
  2. Starania o kolejną ciążę po poronieniu
  3. 10 wskazówek jak komunikować się z partnerem w czasie żałoby po poronieniu

Strata dziecka a zrozumienie wobec partnera

Przyjęcie perspektywy, w której jest jeden uniwersalny schemat reakcji człowieka na poronienie utrudnia niesienie pomocy i wzajemne zrozumienie. Zakładając, że człowiek  doświadcza straty dziecka zawsze w taki sam sposób tracimy uważność w relacji z osobą, którą właśnie strata dziecka spotkała. Gdy spodziewamy się konkretnej sekwencji zachowań u naszego rozmówcy, wówczas jesteśmy bardziej w kontakcie z naszym wyobrażeniem na temat tej osoby niż z tą osobą w rzeczywistości. Pojawia się także większe ryzyko, że nasze zachowanie okaże się wobec niej raniące np. będziemy spodziewali się, że nasz partner nie będzie chciał rozmawiać o dziecku, więc nie będziemy w rozmowie z nim poruszać tego tematu.

Tymczasem potrzeba ta bywa zmienna i są okresy, w których rzeczywiście osierocony rodzic ma potrzebę rozmowy, są też takie, w których nie. O tym, jak jest w przypadku naszego partnera w danym momencie możemy dowiedzieć się, pytając o jego gotowość/potrzebę do rozmowy. Co więcej, pytać o to możemy cyklicznie (co kilka tygodni), ponieważ usłyszane jednorazowe „NIE” nie oznacza, że będzie obowiązywało do końca trwania żałoby.

Podobnie dzieje się ze spakowaniem rzeczy dla dziecka, które były już przygotowane w domu. Jedno z partnerów może mieć gotowość do spakowania ich, drugie jeszcze nie. Gdy partnerzy rozmijają się w swoich potrzebach, niezbędne może okazać się wypracowanie wspólnego frontu, aby każde z nich czuło się bezpiecznie w otoczeniu tych przedmiotów (lub ich braku). Można np. ustalić dla nich nowe miejsce lub wspólnie wyznaczyć termin spakowania i nowego przechowywania ich/przekazania.

Starania o kolejną ciążę po poronieniu

Partnerzy mogą także w różnym momencie doświadczyć gotowości do rozpoczęcia kolejnych starań o dziecko. Na decyzję o kontynuacji kolejnych starań ma wpływ także ocena stanu zdrowia pacjentki przez jej ginekologa. Moment powrotu do starań o dziecko powinien uwzględniać gotowość obojga partnerów do ponownej identyfikacji siebie, jako rodzica. Wielu pacjentom kolejnej ciąży po poronieniu towarzyszy wysoki poziom lęku. Partnerzy mogą więc odczuwać jego intensywność na różnym poziomie (większy vs. mniejszy, paraliżujący vs. umożliwiający codzienne funkcjonowanie) i dla każdego może mieć różne znaczenie.

Para może przykładowo prowadzić jego obserwację w formie dziennika, w którym na skali 1 do 10 każdego dnia będzie oznaczała jego poziom przez najbliższy miesiąc. Po czasie obserwacji, para wspólnie może przyjrzeć się dynamice zmian poziomu lęku (kiedy był najwyższy, kiedy najniższy) oraz porównać wzajemne obserwacje. Jeżeli poziom lęku u jednego (lub obojga) partnerów będzie utrzymywał się przez większość czasu obserwacji na wysokim poziomie (powyżej 7 przez połowę dni w skali miesiąca) wówczas niezbędna może okazać się konsultacja psychologiczna w celu rozpoczęcia pracy nad lękiem.

10 wskazówek jak komunikować się z partnerem w czasie żałoby po poronieniu

Poronienie jest momentem w życiu pary, w którym w sposób szczególny partnerzy powinni wprowadzić kilka zmian w codziennej komunikacji, aby po stracie nie oddalić się emocjonalnie od siebie.

Zmiany, które ułatwiają komunikację w czasie żałoby:

1. Przyjęcie perspektywy, że każdy z partnerów może przeżywać stratę inaczej i inaczej o niej mówić.

2. Częstsze dopytywanie partnera i prośba, aby uzasadnił swoje decyzje ( wiele par w trakcie żałoby pozostaje w rozmowie z drugą osobą przy swoich interpretacjach zachowania partnera np. ,,Chce schować ubranka – na pewno dziecko nie było dla niego ważne” zamiast zadać pytanie: ,,Dlaczego chcesz schować ubranka”?).

3. Ustalić wspólny front rozmawiania z innymi na temat poronienia, czyli jak i komu mówimy o naszej stracie.

4. Mówić o stanie po poronieniu jako pełnoprawnej żałobie, która w naszej kulturze trwa ok 6-12 miesięcy. Jest to czas, w którym możemy funkcjonować inaczej niż do tej pory.

5. Zapoznać się z materiałami dla osób po stracie dziecka (literatura, serwisy internetowe, zajmujące się tą tematyką) aby wiedzieć, jak wygląda przebieg żałoby.

6. Nie ukrywać emocji przed drugą stroną. Jeśli mamy poczucie, że partner nie wie jak nas wspierać to możemy poinstruować go w tym np. powiedzieć, że w trakcie wybuchu płaczu nie musi nić mówić, może trzymać za rękę i być obok.

7. Wyjaśniać na bieżąco nieporozumienia, jeśli słowa partnera nas zraniły powiedzieć mu o tym i podpowiedzieć, jakich komunikatów może użyć zamiast: np. ,,To nie było dla mnie dziecko” powiedzieć: ,,Przeżywam poronienie inaczej niż ty”.

8.Jeśli zauważamy inną gotowość do rozpoczęcia kolejnych starań o dziecko to ustalić wspólny termin np. za 3 miesiące, kiedy ponownie poruszymy ten temat (gotowość zmienia się z czasem, ale jest to sprawa indywidualna).

9.Spojrzeć na czas po poronieniu jak na moment płynny, w którym może wiele się zmieniać. Tak jak w żałobie po stracie bliskiej osobie, którą poznaliśmy tak i w żałobie po poronieniu wiele potrzeb może zmieniać się dynamicznie np. w jednym tygodniu mamy chęć izolować się społecznie od rodziny i znajomych, w drugim potrzebujemy powrotu do ważnych relacji poza związkiem.

10.Pozostać uważnym na tak zwanej żałoby zahamowanej, w której jeden z partnerów lub oboje starają się funkcjonować jak wcześniej przyjmując perspektywę, że ,, nic się nie zmieniło”. Nawet jeśli jeden z partnerów uważa, że poronienie nie jest dla niego stratą dziecka to wciąż mówimy w sytuacji poronienia o ważnej w życiu pary stracie np. stracie nadziei, stracie szansy na rodzicielstwo. Bez względu na to kogo lub co straciliśmy jest to moment w życiu, w którym powinniśmy zaopiekować się sobą w sposób szczególny.


Literatura:

Cozza G.: Przerwane oczekiwanie. Poradnik dla kobiet po poronieniu, Wydawnic­two Mamania, Warszawa 2013

Barbaro B., Barbaro M.: Bliskość. Co i jak robić, co i jak mówić, żeby naprawdę być razem, Wydawnictwo Charaktery, Kielce 2018.

Barton-Smoczyńska I.: O dziecku, które odwróciło się na pięcie,Wydawnictwo Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2015.


Autor: Anna Wietrzykowska – psychologAnna Wietrzykowska – psycholog

Kontakt:

www.psycholognieplodnosci.pl
tel. 697 912 865
psycholognieplodnosci@gmail.com

Odebrana nadzieja

Piszę tą historię jako swego rodzaju oczyszczenie. Chcę iść dalej, przestać płakać…Oto moja historia:

odebrana nadzieja

 

W październiku zaszłam w ciążę, długo z mężem się nie staraliśmy, udało się w pierwszym cyklu starań. Z wizytą ginekologiczną postanowiłam poczekać do około 8 tygodnia ciąży, aby mieć pewność, że na badaniu USG będzie widoczne już dzieciątko. I tak też zrobiłam.

Na pierwszą wizytę jako „ciężarna” udałam się 24 listopada i wtedy załamał mi się świat. Na początku badania Pani Doktor odwróciła ekran z obrazem USG w moją stronę i pokazała mi moją małą Kruszynkę. Mówiła, że jak na 8 tydzień to już kawał Misia.

Po chwili ciszy bez słowa odwróciła monitor w swoją stronę. Poczułam, że coś jest nie tak. Jej mina nie była już taka radosna jak na początku. Po chwili usłyszałam, że serduszko nie bije. W jednej chwili mój świat rozleciał się na kilka kawałków.

29 listopada zostałam skierowana do szpitala na łyżeczkowanie, gdyż było to poronienie chybione – mój organizm nie dopuszczał do siebie myśli, że ciąża obumarła. W szpitalu spędziłam 2 dni.
Następnie rekonwalescencja, powrót do normalności. Tak mi się wydawało, że do normalności. Dziś mija 3 miesiące kiedy pożegnałam się z moim Aniołkiem.. Dalej boli..

Autor: Ola


Jeśli chcesz podzielić się swoją historią prześlij ją poprzez formularz dostępny na: https://bit.ly/3aPNL4E lub  napisz do nas na adres info@poronilam.pl

Opowiem Wam moją historię…

W maju 2020 roku dowiedziałam się ze po 6 miesiącach starań udało mi się zajść w ciążę, naszą wymarzoną ciążę. Postanowiłam zrobić narzeczonemu niespodziankę. Wyjechaliśmy na krótki majowy urlop, fajnie się złożyło bo narzeczony miał urodziny, postanowiłam zrobić mu prezent.

Opowiem Wam moją historię...

Dzień przed wyjazdem byłam u ginekologa aby potwierdzić ciążę, dostałam zdjęcie naszej fasolki. Byłam taka szczęśliwa. Wiedziałam jaki prezent chcę podarować narzeczonemu. Gdy już byliśmy na domku, usiedliśmy wieczorem na tarasie ja z kubkiem herbaty a narzeczony ze szklaneczką whisky. Nie wytrzymałam i podarowałam prezent mojemu narzeczonemu dzień przed jego urodzinami.

Dałam mu pudełeczko (w którym był pozytywny test ciążowy) i powiedziałam: Życzę Ci abyś kochał nas końca świata.! Wziął, otworzył pudełeczko… A po chwili dostał ode mnie zdjęcie naszej fasolki, nie zapomnę nigdy jak bardzo się ucieszył, jak jego oczy zeszkliły się łzami szczęścia, jak mocno mnie przytulił. Z ta wspaniałą wiadomością, radością spędziliśmy we dwoje kilka dni. Tak mijały tygodnie, miesiące, szczęśliwe miesiące to była nasza wymarzona ciąża, wymarzona córeczka.

30 września pojechaliśmy jak co 3 tygodnie na kontrolę. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Położyłam się do badania usg. Po chwili bardzo się zaniepokoiłam i ogarnął mnie strach, lęk, po czym lekarz mówi : Mam dla was złą wiadomość, nie widzę serduszka. Ziemia nam się zapadła, serce mi pękło, czułam jak pęka, pamiętam tylko mój krzyk , płacz, narzeczony cały czas mnie przytulał. To był nasz 25 tydzień ciąży, nasze najwspanialsze 25 tygodni. Córeczce przestało bić serduszko.

Dostałam skierowanie do szpitala. 1 października rano udaliśmy się z narzeczonym do szpitala, wiedziałam że muszę naszą córeczkę urodzić. Bardzo się bałam i najgorsze że narzeczony nie mógł być ze mną. Gdy już byłam na sali, byłam sama, położna była moim aniołem, cały czas była przy mnie, zaglądała, powiedziała mi jak to będzie wszystko wyglądać, wybrałyśmy ubranka dla naszej Weronisi, dostałam ulotkę z poroniłam.pl dzięki również wam wiedziałam co dalej mam robić. Bardzo się bałam, bardzo.

Narzeczonemu udało się zaparkować samochodem pod moim oknem szpitalnym, był cały czas w nim, cały czas byliśmy na kamerce. Dostałam tabletki na poronienie, od około godziny 18 zaczęły się skurcze, były bardzo bolesne, momentami myślałam że i ja umieram. Mimo że narzeczonego nie było przy mnie to wiedziałam że jest za oknem, był cały czas, cały poród na kamerze. Wiedziałam że jest, miałam w nim tak duże oparcie, wiem ze bez niego nie dałabym rady.

O 23.20 urodziłam nasza Weronisie. Była taka piękna, tak bardzo podobna do taty, miała jego rączki, jego stopki i tak długie nóżki, nasze kochane 380 gram. Miałam ją na rączkach, nasze malutkie szczęście. Była taka piękna, taka malutka. Pożegnałam ją, powiedziałam że mama i tata bardzo ją kochamy, powiedziałam do zobaczenia za jakiś czas córeczko. Gdy ja urodziłam poczułam szczęście, mimo ze wiedziałam że za chwilkę muszę się z nią pożegnać.

Byłam pod narkozą, bo miałam łyżeczkowanie. Obudziłam się około północy i od razu zadzwoniłam do narzeczonego, on cały czas był w aucie. Powiedziałam mu że nasza malutka była taka podobna do niego, że była piękna. Po krótkiej rozmowie z narzeczonym pożegnałam się z nim i zasnęłam.

Na drugi dzień wyszłam ze szpitala. Z narzeczonym wróciliśmy do domu, gdzie było pusto, cicho. Nie tak miało być! Nie tak ! 7 października pochowaliśmy nasza córeczkę, pożegnaliśmy ja z rodziną. Od tamtego dnia jesteśmy wraz z narzeczonym u Weronisi codziennie, rozmawiamy z nią, modlimy się. Cały czas jest przy nas.

11 grudnia zrobiliśmy sobie tatuaż małych stópek na przedramieniu. Zawsze jest z nami. Jest ciężko, nie ma dnia żebyśmy o niej nie rozmawiali, nie myśleli. Wiem że z nieba nasz Aniołek patrzy na nas. Staram się być silna, nie płakać ale tak mi źle tak mi ciężko, bo 11 stycznia powinna przyjść na świat, powinna być z nami … A stało się inaczej ….

Dziękuje że choć trochę mogłam wam opowiedzieć nasze życie.

Autor: Roksana